I jak nam z tym?
Gdy mówimy, że coś "musimy" całe nasze wnętrze czuje się przymuszone do czegoś czego nie chce. Czuje, że nie chce - tylko dlatego, że zostało użyte słowo "muszę". Nie chcemy zatem tego robić, wymyślamy wymówki by to odsunąć w czasie a jak już faktycznie robimy - jest nam ciężko, męczymy się, nie ma w tym za grosz przyjemności...
Czy tak "musi" być? NIE ;-)))
Wystarczy się zastanowić ile z tych rzeczy tak w gruncie rzeczy CHCEMY robić. I gdy przychodzi do działania - powiedzieć sobie - CHCĘ to zrobić. Przy takim postawieniu sprawy energia jest zupełnie inna;-) Całym sobą chcemy, czujemy entuzjazm, mamy radość działania, przyjemność z działania, wszystko wychodzi lekko, bez wysiłku a jeśli jest to cos trudnego to wysiłek jest znacznie mniejszy niż przewidywaliśmy;-)
To proste działanie - zmiana słowa "muszę" na "chcę" pokazuje pięknie jak ważne są nasze intencje we wszystkim co robimy. Jeśli intencje są przyjemne - "chcę" - to wszystko idzie gładko. Gdy intencje są związane z obowiązkiem i przymusem - "muszę" od razu inaczej się do danego działania zabieramy i szansa jego powodzenia jest znacznie mniejsza. Warto zatem posłuchać samego siebie i zobaczyć przy ilu codziennych czynnościach możemy zmienić te dwa słowa by żyło nam się przyjemniej....
Przykład - moje bieganie;-) Jak mam rozpisany trening - ile kiedy mam przebiec - to nie chce mi się iść, wymyślam wymówki by nie iść a jak w końcu się zbiorę z ciężkim sercem - to męczę się i nie mam przyjemności z treningu. Dlatego ostatnio wyrzuciłam plan treningów;-) Biegam kiedy chcę i ile chcę - w końcu robię to dla siebie i dla swojej przyjemności;-) Paradoks polega na tym, że biegam tak często jak na pierwotnym planie - nie unikam biegania - a radości mam z tego o wiele więcej;-))))
Pamiętaj
NICZEGO nie musisz ............ ale możesz - WSZYSTKO ;-))))))
I na koniec zdjątko z radości ostatniego oficjalnego biegania